niedziela, 16 lutego 2014

01. Everything's gonna be alright.

                Aleksandra spojrzała w lusterko wsteczne, by ocenić swój wygląd. Oczy nadal okalały grube, czerwone wstęgi, jednak szklana powłoka zniknęła. Drżenie ciała ustąpiło. Westchnęła głęboko, a później wysiadła z samochodu. Siekający deszcz zamienił się w lekką mżawkę, która wywołała jej gęsią skórkę.  Stała na jednej z dróg największego osiedla w Jackson. Spojrzała przed siebie i aż zaniemówiła. Nic się nie zmieniło. Pomyślała i z wolna ruszyła dróżką, prowadzącą pod dom numer 153. W jej głowie tworzyły się najgorsze scenariusze. Stanęła przed drzwiami z ciemnego drewna, by wziąć głęboki wdech. Zimne powietrze, które w rezultacie dostało się do jej płuc pomogło uspokoić organizm. Delikatnie przycisnęła klamkę i ku jej zdziwieniu bez problemu mogła dostać się do środka.
                Z przerażeniem rozejrzała się po ciemnym wnętrzu, by w końcu jej wzrok utknął na delikatnym świetle, sączącym się z o ile dobrze pamiętała, kuchni. Przeszła przez próg i cicho zamknęła za sobą drzwi.
                - Mamo? – Powiedziała głośno, jednak to nie wystarczało, gdyż odpowiedziało jej wyłącznie ciche echo.  – Mamo?! – Krzyknęła ze wzrokiem utkwionym w jasną poświatę po swojej prawej.
                - Aleks? – Usłyszała cichy głos. Na dźwięk przezwiska w jej klatce piersiowej zapanowało przyjemne ciepło. Pewnym krokiem ruszyła przed siebie. Na progu kuchni stanęła jej matka.
                - Dziecko, co ty tu robisz? – Kobieta szepnęła, jakby bała się, że ktoś ją podsłuchuje.
                - Dzwoniła do mnie pani Rosewood. Nie mogłam tego tak zostawić, więc przyjechałam – stwierdziła dziewczyna. Przeszła obok kobiety i usiadła na jednym z krzeseł. – Miałaś zamiar do mnie zatelefonować i powiedzieć o wszystkim? – Jej drżący i przerażony głos nagle przerodził się w stanowczy ton.
                - Nie chciałam cię martwić – najwyraźniej chciała coś jeszcze powiedzieć, ale córka skutecznie jej przerwała.
                -  Wylądowałaś w szpitalu i chciałaś to przede mną zataić? – Za wszelką cenę musiała utrzymać swój język w ryzach.
                - Kochanie, nie denerwuj się. Wszystko już dobrze. Zemdlałam z osłabienia. 
                - Co powiedział lekarz? – Po chwili ciszy w końcu wydusiła, a jej głos wydawał się spokojniejszy.
                - Żebym więcej spała i zdrowiej się odżywiała.
                - To wszystko? – Spojrzała na nią zaskoczona. Kobieta stała przed nią, a jej ramiona opadały bezwiednie wzdłuż ciała. W bladym świetle Aleksandra dostrzegła jej sine ślady pod oczami.
                - Tak. Mówiłam ci, że to nic poważnego – szepnęła. Zrobiła dwa małe kroki w stronę córki.
                - Martwiłam się, mamo – na te słowa podniosła się i delikatnie objęła wiotkie ciało kobiety.  Zanim się obejrzała słone łzy znowu odnalazły ujście w jej oczach i zaczęły spokojną wędrówkę.
                - Może coś zjesz? – Spytała kobieta, odsuwając dziewczynę na długość swoich ramion. Aleks w odpowiedzi jedynie przytaknęła głową, po czym starła drżącymi dłońmi pozostałości po płaczu. Znów usiadła przy stole, nie odrywając wzroku od krzątającej się po kuchni matki.
                - Jak ci idzie w szkole?
                - A czy to ważne? Już tam nie wracam – stwierdziła markotnie szatynka.
                - Jak to ,,nie wracasz”? Przecież marzyłaś o Brodwayu od dziecka! – Kobieta odwróciła się do niej.
                - Po prostu nie wracam. Postanowiłam, że wrócę tutaj i ci pomogę we wszystkim. Jutro zacznę szukać pracy – stwierdziła i wzięła pierwszy kęs kanapek, które podała jej matka.
                - A co z twoim mieszkaniem?
                - Przy okazji załatwię formalności i po prostu zostawię informację o wynajmie. Szybko się znajdzie chętny, zobaczysz.
                - Ale nadal nie odpowiedziałaś mi, co ze szkołą?
                - Nie wrócę tam. Nie chcę. – Skłamała, połykając kolejne kawałki jedzenia.
                - Coś się stało? Przecież jak ostatnio rozmawiałyśmy przez telefon to wydawałaś się taka szczęśliwa.  Nie wierzę, że od tak ci się odwidziało.
                - Ludzie się zmieniają – sama tyle razy mi to powtarzałaś, więc dlaczego i ja nie mogę zmienić zdania? – Podniosła głowę, by spojrzeć w oczy kobiecie. Miała nadzieję, że dzięki temu przestanie męczyć ten temat. Przeliczyła się.
                - Czy to przez Michael’a? – Szepnęła pani Katherine.
                - On nie ma z tym nic wspólnego – odpowiedziała automatycznie dziewczyna. – Zostawiłam w jego skrzynce pocztowej list, więc powinien się niedługo odezwać - stwierdziła i otarła kąciki ust z okruszków.
                - Wiesz, że nie lubię wtrącać się w twoje życie, ale martwię się – matka głośno westchnęła i dosiadła się do stołu, nie odrywając wzroku od córki.
                - Nie masz powodu do zmartwień. Przez ostatni rok zaniedbałam ciebie i dom, więc wracam, by to wszystko naprawić. I jeżeli się nie obrazisz to pójdę do samochodu po swoje bagaże. – Uśmiechnęła się blado, wiedząc, że okłamuje matkę. Wcale nie chciała tu wracać. Jednak świadomość złego stanu kobiety oddziaływała na sumienie Aleks. Nie potrafiłaby żyć normalnie, wiedząc, że jej matka jest chora.
                - Może ci pomogę? – Zaproponowała Kathe, ale Aleksandra jakby nie usłyszała słów mamy i bez słowa ruszyła do wyjścia. Powietrze na dworze było przyjemnie świeże, po tym oczyszczającym deszczu. Niebo stało się bezchmurne, a gwiazdy świeciły jasno, nadając krajobrazowi tajemniczej poświaty. Dziewczyna zabrała pośpiesznie dwie walizki z wnętrza samochodu i w szybkim tempie wróciła do domu.
                Nie przyjęła pomocy matki, gdyż zawsze lubiła być niezależna. Po ciemku wdrapała się z torbami na schody. Kiedy w końcu dotarła na piętro, zamaszystym ruchem włączyła światło. Przed nią rozciągał się długi, staroświecki korytarz. Wszędzie walały się jakieś bezużyteczne drobiazgi, które wspólnie nadawały pomieszczeniu ciepłą i gościnną atmosferę.
                Dziewczyna ruszyła przed siebie. Kółka walizek wydawały charakterystyczny odgłos. Aleks poczuła dziwną gulę w gardle, która utrudniała jej swobodne oddychanie. Do jej nosa znów dostał się ten intrygujący zapach, który roznosił się w domu. Poczuła, że łzy, po raz kolejny dziś chcą wydostać się z oczu. Czas jakby nagle cofnął się, a Aleks oczami wyobraźni wróciła do swoich nastoletnich lat. Wspomnienia wróciły – przypomniała sobie o wszystkich domówkach, które urządzała pod nieobecność matki wraz z przyjaciółkami, o chłopakach, z którymi migdaliła się w zaciszu swojego pokoju i o cudownych chwilach dzieciństwa, kiedy to mama była dla niej uosobieniem perfekcji. Po kilku minutach udało się jej wyrwać z dziwnego transu i spokojnym krokiem zaczęła przemierzać kolejne metry. Minęła białe, drewniane drzwi, wiedząc, że za nimi znajduje się sypialnia matki. Kolejnym pomieszczeniem był gościnny, zaopatrzony w dużą łazienkę. Wreszcie stanęła przed ostatnim pokojem i delikatnie naparła na klamkę. Musiała oprzeć się o framugę drzwi, gdyż to, co zobaczyła przysporzyło ją o zawroty głowy. Jej sypialnia wyglądała dokładnie tak jak w momencie, kiedy wyprowadzała się do Nowego Yorku. Widać było jednak, że matka dbała o to, by panował tam porządek.Wszędzie były starte kurze, a z podłogi można było wręcz jeść. Aleks wprowadziła do pokoju swoje torby i oparła je o szafę, by móc spocząć na kanapie. Po chwili poczuła się lepiej, a zawroty minęły. Rozejrzała się dokładniej po pomieszczeniu. Jej garderoba stała po prawej, zaraz obok znajdowały się drzwi do łazienki. Po lewej stało biurko z jasnego drewna, a tuż nad nim mieściło się okno przysłonięte roletą. Ściany pokoju miały kolor pąsowy, a jedna z nich była udekorowana zdjęciami Aleks i jej przyjaciół. Po obu stronach jej wielkiego łóżka umiejscowione zostały dwie szafki nocne. Dziewczyna wzięła w końcu kilka głębokich oddechów, a kiedy udało się jej wstać na progu stanęła Katherine.
            - Widzę, że trafiłaś. I jak? – Spytała kobieta, nie wchodząc do pokoju.
            - Nie wiem, co mam powiedzieć – dziewczyna nie dokończyła, słysząc swój drżący z emocji głos. – Dziękuje –w końcu wydusiła.
            - Nie będę ci już przeszkadzać – szepnęła matka, łapiąc za klamkę. – Cieszę się, że wróciłaś, kochanie – powiedziała i nie czekając na odpowiedź, zamknęła drzwi. Aleksandra usłyszała jedynie jej stłumione kroki. Dziewczyna podeszła do okna, by odsunąć zasłony i spojrzeć na krajobraz miasta. Rzędy domków zostały oświetlone przez blask księżyca, a tuż za granicą osiedla można było dostrzec taflę jeziora. Cały ten pejzaż nie zmienił się od wyjazdu Aleks, jakby upływający czas go wcale nie dotyczył. Cisza panująca w domu otulała ciało szatynki, niczym ciepły koc. W tamtej chwili nie wiedziała już czy tęskniła za tą domową atmosferą czy jednak wolałaby spędzać dzisiejszą noc w swoim pustym mieszkaniu w Nowym Yorku. W tamtej chwili wszystko to, co przeżyła przez ostatni rok przestało być ważne. Dziewczyna w głębi serca poczuła, że jej decyzja, mimo że nie do końca przemyślana, była na pewno właściwa. Swoje spekulacje starała się zakopać głęboko w sobie. Nie potrafiła powiedzieć głośno, że taniec i Michael już nie są najważniejsi. Jeden wyjazd potrafił zburzyć jej całą hierarchię wartości. Delikatnie zasunęła zasłony. Po chwili wyjęła z pierwszej walizki t-shirt oraz krótkie spodenki i ruszyła do łazienki. W pośpiechu założyła na siebie przygotowaną piżamę, a po pięciu minutach już leżała w ciepłej, puszystej pościeli. Sięgnęła po telefon, który leżał na szafce. Po chwili ujrzała na tapecie zdjęcie, na którym uwieczniła uśmiechniętego Michael’a. Wspominając wszystkie te przyjemne chwile z nim, poczuła dziwny ucisk na sercu. Cichy głos szydził sobie z niej i podpowiadał, że już go nie zobaczy. Długo nie potrafiła pozbyć się tych natrętnych myśli. Po prawie godzinie przewracania się z boku na bok, w końcu zasnęła. 
~*~
Od autorki:
Nie lubię pisać notek pod rozdziałami, gdyż wydaje mi się to nieestetyczne, ale iż jest to dopiero początek to mam kilka spraw organizacyjnych, które wolałabym wyjaśnić. Jeżeli macie do mnie jakieś pytania to odsyłam do zakładki "o mnie" gdzie znajdziecie sposoby, by się ze mną skontaktować. Drugą sprawą są błędy techniczne takie jak spójniki na końcu linijek - wiem, że jest to błąd, ale rozdziały piszę w wordzie, a kiedy chcę to tutaj przenieść to dzieją się różne cuda, których najczęściej nie chce mi się sprawdzać i poprawiać od razu. Trzecią sprawą, a raczej moją prośbą - chciałabym, żeby każdy w miarę możliwości pomógł mi rozesłać tego bloga. Jeżeli wam się podoba to proszę o wysłanie linka do znajomych, dodanie na swoim blogu/fanpagu/ twitterze czy gdziekolwiek indziej - do niczego was nie zmuszam, tylko łaaaaaaaadnie proszę, gdyż sama zazwyczaj nie mam takiej możliwości, a o czasie już nie wspominam. :)
To chyba wszystko ode mnie.
Do następnego, xx.


PS Dziękuję stronie Polskie Beliebers ;3 za pomoc. Każdego kto jeszcze nie lubi tej strony proszę o kliknięcie "lubię to" - dla was to drobnostka, a dla nich wielka radość.